Black Thorns – Karolina Żynda audiobook – Namiętność, która pali jak ciernie

Próbka audiobooka

Posłuchaj próbki, aby poczuć opowieść.

Odkryj drugi tom elektryzującej historii Aubree i Axela z serii “Black” Karoliny Żyndy. Axel Murphy i Aubree Sullivan to jak ogień i lód – pozornie nie do pogodzenia, ale gdy ich światy się zderzają, iskry zamieniają się w pożar. Zanurz się w tę pełną namiętności, bolesnych sekretów i nieoczekiwanych zwrotów akcji opowieść, mistrzowsko interpretowaną przez Agnieszkę Baranowską. Jej głos prowadzi przez emocjonalną burzę, w której każdy szept i westchnienie nabiera mocy. Idealne dla tych, którzy kochają romans z mrocznym klimatem, gdzie miłość i ból splatają się jak ciernie róży. Odkryj “Black Thorns” i rozpocznij darmowe doświadczenie słuchania na ezaudioksiazki.pl już dziś.

ID: 2475946
Gatunek:

Opis

Cześć, kochani miłośnicy dobrych historii i emocji na słuchawkach!

Dziś mam dla Was coś naprawdę wyjątkowego – recenzję audiobooka „Black Thorns” autorstwa Karoliny Żyndy, drugiego tomu serii „Black (Żynda)”, wydanego przez Wydawnictwo NieZwykłe. Jeśli jesteście fanami romansów, które wciągają jak dobra telenowela i trzymają w napięciu jak finał ulubionego serialu, to ta pozycja jest dla Was. A jeśli do tego cenicie sobie świetną narrację, to doświadczenie słuchania w wykonaniu Agnieszki Baranowskiej będzie prawdziwą wisienką na torcie. Gotowi? No to zaczynamy!

Pierwsze wrażenie po włączeniu „Black Thorns” to czysta ciekawość. Historia Aubree Sullivan i Axela Murphy’ego, zapoczątkowana w „Black Roses”, tutaj wchodzi na zupełnie nowy poziom. To romans, który nie boi się grać na emocjach – od radości po smutek, od zaskoczenia po prawdziwe wzruszenie. Już od pierwszych minut czuć, że Karolina Żynda ma talent do budowania relacji między bohaterami, które wydają się tak realne, jakbyście znali ich osobiście. To trochę jak słuchanie opowieści o starych znajomych, tylko z dodatkiem dramatycznych zwrotów akcji, które sprawiają, że nie możesz oderwać się od słuchawek.

Muszę się przyznać, że romanse to gatunek, który zawsze budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony uwielbiam historie o miłości, które potrafią poruszyć serce, z drugiej – często mam wrażenie, że wpadają w schematy. Dlatego tak bardzo cenię sobie, gdy autorzy potrafią mnie zaskoczyć. „Black Thorns” przypomniało mi o jednym z moich zeszłorocznych projektów na blogu, kiedy analizowałem bestsellery w Polsce, próbując zrozumieć, co sprawia, że niektóre historie stają się fenomenem. Pamiętam, jak pisałem o powieściach osadzonych w polskiej rzeczywistości postkomunistycznej i jak czytelnicy podkreślali, że szukają opowieści, które łączą przeszłość z nowoczesnym stylem. Choć „Black Thorns” nie dotyka bezpośrednio polskiej historii, to ma w sobie ten uniwersalny pierwiastek – opowieść o dwóch osobach z różnych światów, które próbują znaleźć wspólny język. To temat, który rezonuje z nami wszystkimi, niezależnie od tego, czy jesteśmy z Warszawy, Krakowa, czy małego miasteczka na Mazurach.

Przechodząc do sedna fabuły, „Black Thorns” to historia o miłości, która musi pokonać wiele przeszkód. Aubree i Axel to postaci, które na pierwszy rzut oka wydają się niepasujące do siebie, jak dwie różne układanki. Ale właśnie w tym tkwi siła tej książki – w pokazywaniu, jak różnice mogą stać się fundamentem czegoś pięknego, choć nie zawsze łatwego. Tematy tożsamości, przynależności i przezwyciężania trudności są tu świetnie zarysowane. Nie chcę spoilerować, ale powiem Wam, że emocje, jakie towarzyszą tej historii, są jak rollercoaster – raz się śmiejesz, raz masz ochotę się popłakać, a innym razem jesteś po prostu oszołomiony. Recenzje słuchaczy, które widziałem, nie kłamią – tagi takie jak „wciągający”, „romantyczny” czy „emocjonujący” to nie puste słowa. To audiobook, który naprawdę angażuje.

A skoro już o doświadczeniu słuchania mowa, nie sposób nie wspomnieć o Agnieszce Baranowskiej, która narracją w „Black Thorns” robi prawdziwą robotę. Jej głos jest jak ciepła herbata w zimowy wieczór – otulający, ale jednocześnie potrafiący zaskoczyć, gdy historia wymaga większego napięcia. Sposób, w jaki oddaje emocje bohaterów, sprawia, że czujesz się, jakbyś był w samym środku akcji. Audio quality jest na najwyższym poziomie – żadnych szumów, żadnych zakłóceń, tylko czysta przyjemność słuchania. To naprawdę ważne, bo nawet najlepsza historia może stracić, jeśli narracja kuleje. Tutaj wszystko gra jak w dobrze skomponowanej piosence. Jeśli szukacie audiobooka, który brzmi profesjonalnie i wciąga od pierwszej minuty, to „Black Thorns” jest strzałem w dziesiątkę. A jeśli jakimś cudem znajdziecie ten audiobook za darmo, to już w ogóle nie ma się nad czym zastanawiać – bierzcie i słuchajcie!

Oczywiście, jak każdy krytyk, muszę spojrzeć na tę historię z dwóch stron. Co mi się podobało? Na pewno dynamika relacji między bohaterami. Karolina Żynda ma talent do pisania dialogów, które brzmią naturalnie, a jednocześnie niosą w sobie głębię. Do tego fabuła jest tak skonstruowana, że nie masz chwili na nudę – 9 godzin i 37 minut mija jak z bicza strzelił. Ale czy wszystko jest idealne? No cóż, dla niektórych słuchaczy, którzy nie przepadają za schematami romansowymi, pewne zwroty akcji mogą wydawać się przewidywalne. Ja sam momentami czułem, że niektóre motywy już gdzieś słyszałem. Ale wiecie co? Nawet jeśli coś jest przewidywalne, to sposób, w jaki Żynda to opowiada, sprawia, że i tak chcesz słuchać dalej.

Jeśli lubicie romanse, to „Black Thorns” można porównać do serii „Hell” P.S. Herytiery – obie historie mają w sobie tę intensywność emocji i skupienie na relacjach. Ale myślę też, że fani Blanki Lipińskiej znajdą tu coś dla siebie, choć „Black Thorns” jest zdecydowanie mniej kontrowersyjne i bardziej subtelne. To taka polska odpowiedź na współczesne romanse, które podbijają świat, ale z naszym lokalnym, swojskim sznytem. Wydawnictwo NieZwykłe znów pokazuje, że zna się na literaturze kobiecej jak mało kto.

Komu poleciłbym ten audiobook? Na pewno wszystkim, którzy szukają wciągającej historii na długie wieczory – czy to w domu z kubkiem kakao, czy w drodze do pracy. To idealna pozycja dla fanów romansów, ale też dla tych, którzy lubią historie o pokonywaniu barier i budowaniu relacji mimo różnic. Jeśli jesteście ciekawi, jak brzmi miłość w wersji audio, to Agnieszka Baranowska Was nie zawiedzie. A dla tych, którzy jeszcze się wahają – powiem tak: dajcie szansę „Black Thorns”, bo to jedna z tych książek, które zostają z Wami na dłużej.

Na koniec jeszcze jedna osobista refleksja. Słuchanie tego audiobooka przypomniało mi, dlaczego tak bardzo lubię analizować popkulturę. Pamiętam, jak na moim podcaście omawiałem adaptację „Wojny polsko-ruskiej” Doroty Masłowskiej i dyskutowałem o tym, jak trudne jest przeniesienie emocji z książki na ekran. Tutaj, w formie audiobooka, emocje są podane na tacy – dzięki świetnej narracji i dobrze napisanej historii. To takie małe przypomnienie, że czasem wystarczy zamknąć oczy i posłuchać, by przenieść się w inny świat. „Black Thorns” to dla mnie dowód, że polski rynek audiobooków ma się coraz lepiej, a autorzy tacy jak Karolina Żynda potrafią tworzyć historie, które trafiają w samo serce.

Podsumowując, „Black Thorns” to audiobook experience, które warto przeżyć. To nie tylko wciągający romans, ale też historia o tym, jak ważne jest, by mimo wszystko szukać wspólnego języka z drugim człowiekiem. Jeśli szukacie czegoś, co Was poruszy i dostarczy emocji, to ta pozycja jest dla Was. Słuchajcie, przeżywajcie i dajcie znać, co myślicie!

Do usłyszenia przy kolejnej historii, która skradnie nasze serca! Wasz Tomasz Wiśniewski

Dodatkowe informacje

Autor

Lektor

Język

Polski

Długość

9H 37min