Po godzinach – Ludka Skrzydlewska audiobook – Romans, który wciągnie Cię po uszy

Opis

Cześć, kochani miłośnicy książek i dobrych historii!

Dzisiaj chciałbym podzielić się z Wami moimi wrażeniami z audiobooka „Po godzinach” autorstwa Ludki Skrzydlewskiej, w znakomitej interpretacji Anny Szymańczyk. Jako bloger kultury masowej i pasjonat literatury, zawsze szukam historii, które nie tylko wciągają, ale też dają coś więcej – emocje, refleksje, a czasem po prostu dobrą zabawę. I powiem Wam jedno: ta książka to prawdziwa przejażdżka emocjonalnym rollercoasterem, jak obiecuje opis wydawcy. Ale czy naprawdę warto poświęcić ponad 20 godzin na tę opowieść? Zaraz wszystko rozłożę na czynniki pierwsze, więc zaparzcie sobie kawę i chodźmy w to!

Na początek kilka słów o fabule, żebyście wiedzieli, z czym mamy do czynienia. „Po godzinach” to współczesny romans z elementami dreszczowca, osadzony w świecie bostońskich korporacji. Główna bohaterka, Indiana Fisher, świeżo po Harvardzie, pracuje jako asystentka dyrektora generalnego w firmie deweloperskiej. Brzmi jak początek bajki o sukcesie, prawda? No, nie do końca. Indiana zamiast piąć się po szczeblach kariery, ugrzęzła w podawaniu kawy i ratowaniu swojego szefa, Ryana, przed konsekwencjami jego nieodpowiedzialności. Sprawy komplikują się, gdy na horyzoncie pojawia się Vincent, starszy brat Ryana – mrukliwy, tajemniczy i, jak się okazuje, kluczowy dla intrygi. W tle mamy walkę o władzę w firmie, niejasne układy biznesowe i rosnące napięcie między bohaterami. Brzmi jak przepis na wciągającą historię, ale czy wykonanie dorównuje obietnicom?

Muszę przyznać, że sięgając po ten audiobook, miałem mieszane uczucia. Romans to gatunek, który w Polsce ma swoje wierne grono fanów – wystarczy spojrzeć na popularność autorek takich jak Katarzyna Michalak czy Blanka Lipińska. Ale ja, jako ktoś, kto na swoim blogu analizuje różne oblicza popkultury, zawsze zastanawiam się, co sprawia, że dana historia wyróżnia się na tle innych. Pamiętam, jak rok temu pisałem serię artykułów o powieściach osadzonych w realiach Polski po transformacji ustrojowej. Odkryłem wtedy, że młodzi czytelnicy szukają historii, które łączą swojskość z nowoczesnym stylem. „Po godzinach” co prawda przenosi nas do Bostonu, ale ma w sobie coś uniwersalnego – tę walkę o swoje miejsce w świecie, którą wielu z nas zna z autopsji. Słuchając tej historii, przypomniałem sobie moje własne początki w pracy w mediach, kiedy też musiałem lawirować między ambicjami a rzeczywistością, która czasem przypominała bardziej kabaret niż poważną karierę.

Przejdźmy do sedna, czyli do analizy treści. Jednym z kluczowych tematów powieści jest skomplikowany trójkąt miłosny między Indianą a braćmi Ryanem i Vincentem. Ludka Skrzydlewska świetnie pokazuje różne oblicza relacji – od fascynacji, przez niepewność, aż po trudne wybory. To nie jest typowy romans, gdzie wszystko jest czarno-białe, a miłość spada jak grom z jasnego nieba. Tutaj uczucia są pełne sprzeczności, co nadaje historii autentyczności. Kolejnym mocnym punktem są intrygi korporacyjne. Walka o władzę w firmie deweloperskiej przypomina mi trochę serial „Suits” – jest dynamicznie, bezwzględnie, a momentami wręcz niebezpiecznie. Indiana, jako młoda kobieta w tym męskim świecie, musi nie tylko chronić swojego szefa, ale i samą siebie. To motyw, który mocno rezonuje w dzisiejszych czasach, kiedy tak wiele mówi się o ambicjach zawodowych i szklanym suficie.

Jednak nie wszystko w tej historii jest idealne. Niektórzy recenzenci, z którymi zgadzam się w pewnym stopniu, wskazują na przewidywalność fabuły. Momentami można odnieść wrażenie, że autorka idzie utartymi ścieżkami gatunku, co może rozczarować bardziej wymagających słuchaczy. Intrygi biznesowe, choć ciekawe, czasem wydają się nieco naciągane, a niektóre motywy pozostają niedopracowane. Nie zmienia to faktu, że książka ma w sobie to „coś” – może nie jest literackim arcydziełem, ale jako rozrywka sprawdza się znakomicie. Jeśli szukacie lekkiej, wciągającej historii na długie wieczory, to „Po godzinach” może być strzałem w dziesiątkę.

Haczyk, który naprawdę przyciąga uwagę w tym audiobooku, to narracja Anny Szymańczyk. Powiem Wam szczerze – jej głos to czysta magia! Jako były DJ radiowy, zwracam ogromną uwagę na to, jak historie są opowiadane, a tutaj mamy prawdziwy majstersztyk. Anna potrafi oddać emocje bohaterów w taki sposób, że czujesz, jakbyś był w samym środku akcji. Kiedy Indiana jest sfrustrowana, słyszysz to w jej tonie. Kiedy Vincent rzuca swoje chłodne, enigmatyczne teksty, masz ciarki na plecach. Jakość dźwięku jest na najwyższym poziomie, co tylko potęguje wrażenia. Dla mnie to właśnie takie detale decydują o tym, czy audiobook experience jest pełny, czy pozostawia niedosyt. Jeśli chodzi o „Po godzinach”, słuchanie tego audiobooka to czysta przyjemność – i choć nie jest to darmowy audiobook, to zdecydowanie warto zainwestować w tę historię na platformach takich jak Storytel.

Porównując „Po godzinach” do innych współczesnych romansów, widzę zarówno podobieństwa, jak i różnice. Jeśli lubicie powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, z pewnością odnajdziecie się w tej historii – jest tu podobnie dynamiczna akcja i emocjonalne zwroty. Jednak Skrzydlewska wyróżnia się większym naciskiem na wątki biznesowe, co dodaje książce smaczku. Myślę też, że fani seriali o korporacyjnych intrygach, takich jak wspomniane „Suits”, znajdą tu coś dla siebie. To taka mieszanka romantyzmu z nutką thrillera, która sprawia, że nie możesz się oderwać.

Komu poleciłbym ten audiobook? Na pewno wszystkim, którzy szukają lekkiej, ale niebanalnej rozrywki w gatunku współczesnego romansu. To idealna propozycja na długie jesienne wieczory, kiedy chcesz się zrelaksować i zapomnieć o codziennych troskach. Myślę, że szczególnie przypadnie do gustu osobom, które lubią historie o silnych kobietach – Indiana, mimo swoich wątpliwości, jest bohaterką, która z czasem uczy się stawiać na swoim. Jeśli jednak oczekujecie głębokiej analizy psychologicznej czy literackiego eksperymentu, możecie poczuć się zawiedzeni.

Na koniec chciałbym podzielić się osobistą refleksją. Słuchając „Po godzinach”, przypomniałem sobie, jak ważne jest, by w życiu zawodowym nie zapominać o sobie. Indiana, choć fikcyjna, stała się dla mnie trochę lustrem – przypomniała mi o moich własnych dylematach, kiedy zaczynałem pracę w mediach i musiałem balansować między ambicjami a lojalnością wobec innych. To właśnie takie historie, które łączą rozrywkę z odrobiną introspekcji, najbardziej cenię w literaturze popularnej. I choć nie jest to książka, która zmieni Wasze życie, to na pewno da Wam kilka godzin dobrej zabawy i może skłoni do chwili zadumy.

Pod względem listening experience, „Po godzinach” to pozycja, która wyróżnia się dzięki znakomitej narracji i wciągającej fabule. Jeśli jesteście fanami romansów z nutką tajemnicy, to warto dać tej historii szansę. A jeśli macie dostęp do jakichś promocji na darmowe audiobooki, koniecznie sprawdźcie, czy „Po godzinach” jest w ofercie – to świetny sposób, by przekonać się, czy ten gatunek jest dla Was.

To tyle ode mnie na dziś – dajcie znać, co myślicie o „Po godzinach” i czy macie swoje ulubione romanse, które warto przesłuchać. Do usłyszenia wkrótce, trzymajcie się ciepło, Tomek Wiśniewski!

To tyle ode mnie na dziś – dajcie znać, co myślicie o „Po godzinach” i czy macie swoje ulubione romanse, które warto przesłuchać. Do usłyszenia wkrótce, trzymajcie się ciepło, Tomek Wiśniewski!
Tomasz Wiśniewski