Przed wyruszeniem w drogę – Marcin Mortka audiobook – Zbierz drużynę i ruszaj w epicką przygodę!

Opis

Drodzy miłośnicy literatury i fantastycznych przygód,

Kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po audiobook “Przed wyruszeniem w drogę” Marcina Mortki, narrated przez znakomitego Filipa Kosiora, nie spodziewałem się, że ta niespełna pięciogodzinna podróż zabierze mnie w tak barwny i pełen humoru świat. Jako badacz literatury, który lata spędził na analizie tekstów – od Mickiewicza po Gombrowicza – rzadko daję się porwać fantastyce z takim entuzjazmem. A jednak, słuchając perypetii Edmunda Kociołka, poczułem się jak student na moich własnych zajęciach, gdy zachęcałem młodych adeptów literatury do zgłębiania związków między fikcją a historią. Mortka w tej prequelowej odsłonie serii “Nie ma tego złego” serwuje nam opowieść, która jest jak dobrze przyprawione danie z karczmy – prosta w składnikach, ale wyrafinowana w smaku.

Moje osobiste wspomnienia z pracy nad współczesną literaturą polską ożyły, gdy słuchałem tej historii. Pamiętam, jak podczas jednego z seminariów analizowaliśmy, jak pisarze tacy jak Sapkowski czy Dukaj wplatają elementy słowiańskiej mitologii i historycznych realiów w swoje światy. Mortka robi coś podobnego, ale z przymrużeniem oka – jego Dolina, pełna waśni, krasnoludów i goblinów, przypomina mi te długie dyskusje w sali wykładowej, gdzie studenci zastanawiali się, czy fikcja może być lustrem rzeczywistości. Edmund Kociołek, kwatermistrz z przypadku, to postać, która mogłaby stanąć obok Janka Kosa z “Czterech pancernych” – nie heroiczny z natury, ale zmuszony przez okoliczności do działania. To właśnie ta swojskość, podszyta absurdem, sprawia, że słuchanie tej książki to czysta przyjemność.

Fabuła “Przed wyruszeniem w drogę” jest jak dobrze zaplanowana zasadzka – niby prosta, a jednak pełna niespodzianek. Edmund, świeżo upieczony kwatermistrz Dziesiątego Pułku Piechoty, wpada w tarapaty szybciej, niż ja zdążę otworzyć kolejny tom “Pana Tadeusza”. Bitka z krasnoludem, starcie z żołdakami, a do tego spisek z guślarzem i elfem zabójcą – to wszystko brzmi jak przepis na chaos, ale Mortka zgrabnie splata te wątki w spójną całość. Opowiadanie to prequel, więc nie wymaga znajomości serii, ale fani “Nie ma tego złego” i “Głodnej Puszczy” znajdą tu smaczki, które wzbogacą ich odbiór. Od strony literackiej zachwyca mnie, jak autor bawi się konwencją fantasy – to nie jest epicka saga w stylu Tolkiena, lecz raczej swojska opowieść przy kuflu grzanego piwa, gdzie zamiast smoków mamy gobliny, a zamiast pierścienia – smażone rydze.

Nie sposób pominąć roli Filipa Kosiora, który swoim głosem tchnął życie w tę historię. Jego narracja to majstersztyk – każda postać ma swój własny ton, od zadziornego krasnoluda po melancholijnego guślarza. Słuchając, czułem się, jakbym siedział przy ognisku, a Kosior snuł opowieść tylko dla mnie. Jako ktoś, kto ceni precyzję języka, muszę przyznać, że lektor idealnie oddaje humor i ironię Mortki. Audio jakość jest bez zarzutu – czyste, wyraźne nagranie, które sprawia, że audiobook experience staje się prawdziwą ucztą dla uszu. To jeden z tych momentów, gdy żałuję, że nie mogę polecić tej produkcji studentom jako przykładu, jak literatura może ożyć w formie słuchanej.

Z perspektywy historyka literatury dostrzegam w tej książce echo dawnych opowieści łotrzykowskich, takich jak przygody Dyla Sowizdrzała, ale podane w nowoczesnej, polskiej oprawie. Mortka nie tylko bawi, ale i subtelnie komentuje ludzką naturę – Edmund, mimo swoich wpadek, jest uosobieniem tego, co w nas swojskie: trochę nieporadny, ale z sercem na dłoni. Analizując głębiej, można by powiedzieć, że ta historia to metafora zbierania drużyny nie tylko w fikcyjnej Dolinie, ale i w życiu – każdy z nas czasem musi znaleźć swoich krasnoludów i guślarzy, by przetrwać.

Nie jest to jednak dzieło bez wad. Cztery godziny i dwadzieścia sześć minut to zdecydowanie za mało – słuchacz zostaje z uczuciem niedosytu, jakby karczmarz podał pół kufla zamiast pełnego. Wielu recenzentów na Storytelu narzeka, że brak kontynuacji na platformie psuje odbiór, i ja się z tym zgadzam. Tom 0,5 bez łatwego dostępu do tomu 1 to jak zaproszenie na ucztę, po której zostaje tylko zapach potraw. Dla tych, którzy szukają darmowego audiobooka, warto sprawdzić, czy “Przed wyruszeniem w drogę” nie pojawia się w promocjach – to listening experience, które warte jest każdej złotówki, ale jeszcze lepiej smakuje za free.

Porównując do innych dzieł fantasy, książka Mortki wyróżnia się lekkością. Nie ma tu patosu Sapkowskiego ani filozoficznej głębi Dukaja – i dobrze, bo nie każdy chce przy audiobooku rozkminiać egzystencję. To raczej kuzyn “Shreka” w literackiej formie: zabawne, swojskie, z nutą absurdu. Jeśli lubicie historie, które nie biorą się zbyt serio, a przy tym oferują solidną rozrywkę, to pozycja dla Was.

Polecam “Przed wyruszeniem w drogę” wszystkim, którzy szukają oddechu od codzienności – zarówno fanom fantasy, jak i tym, którzy po prostu lubią dobrą opowieść. To idealny wybór na jesienny wieczór z herbatą albo letnią podróż samochodem. Jeśli macie szansę, sięgnijcie po wersję audio – Kosior sprawia, że te cztery godziny mijają jak z bicza strzelił. Dla mnie, jako badacza literatury, to dowód, że współczesna proza polska ma się świetnie, a Mortka i Kosior to duet, który jeszcze nieraz nas zaskoczy.

Z literackim ukłonem i nadzieją na więcej przygód Kociołka,
Adam Nowak