SurvivaLove starcia – Melissa Darwood audiobook – Pikantna komedia romantyczna, która rozpali zmysły!

Opis

Drodzy miłośnicy literackich podróży, których dusze, podobnie jak moja, tęsknią za słowem ubranym w dźwięk,

Gdy tylko usłyszałam pierwsze zdania „SurvivaLove starcia” Melissy Darwood w interpretacji Magdy Karel, poczułam to charakterystyczne mrowienie – znak, że oto zaczynam przygodę z książką, która może mnie zaskoczyć. I jakże się nie pomylić! Ten audiobook to jak spotkanie starej przyjaciółki w kawiarni przy ul. Nowy Świat – pełne ciepła, ale i nieoczekiwanych zwrotów akcji.

Darwood, niczym współczesna Maria Pawlikowska-Jasnorzewska w wersji pop, bierze na warsztat klasyczny motyw hate-love, ale ubiera go w szaty tak świeże, że aż iskrzące. Główna bohaterka, której irytujący norweski „przeciwnik” przypomina mi nieco mojego byłego wykładowcę z Krakowa (ten sam upór w oczach!), prowadzi nas przez labirynt emocji z gracją baletnicy, choć czasem potyka się o własne uprzedzenia.

Lektorka, Magda Karel, to prawdziwa mistrzyni swojego fachu. Jej głos płynie jak Wisła w słoneczny dzień – raz leniwie, by za chwilę zakręcić się w wirze emocji. Sceny dialogowe, szczególnie te pełne ciętej riposty, brzmią tak naturalnie, jak rozmowy podsłuchane w warszawskiej tramwajówce. Aż żal, że nie można dołączyć do tego towarzystwa z filiżanką herbaty w dłoni!

Co mnie szczególnie urzekło, to sposób, w jaki autorka przemyca pod płaszczykiem humoru poważne tematy – niczym w najlepszych tradycjach naszej rodzimej literatury kobiecej. Gdy bohaterka mierzy się z wewnętrznymi demonami, słyszę echa moich własnych zmagań z pisaniem doktoratu – niby zupełnie inna skala problemów, ale ta sama uczciwość w pokazywaniu ludzkich słabości.

Technicznie audiobook stoi na wysokim poziomie. Dźwięk jest czysty jak poranek w Bieszczadach, a tempo narracji pozwala zarówno śmiać się z dowcipów, jak i przetrawić bardziej refleksyjne fragmenty. Jedynie w kilku momentach przydałoby się nieco więcej „oddechu” między zdaniami – czasem wrażenie było takie, jakby lektorka goniła ostatni tramwaj na Placu Zbawiciela.

Dla kogo będzie ta pozycja? Dla wszystkich, którzy cenią sobie inteligentny humor i wierzą, że nawet z największej „złościowości” może narodzić się uczucie. Choć osoby szukające głębokich analiz psychologicznych mogą poczuć niedosyt, to fani lekkiego pióra w stylu „Asa” będą zachwyceni. Ja osobiście daję solidne 4.5/5 – punkt ujemny tylko za to, że niektóre metafory są tak wyśrubowane, że aż chciałoby się je odesłać do redakcji z adnotacją „trochę mniej, proszę”.

Wieczór z „SurvivaLove starcia” to jak dobra impreza u przyjaciół – wraca się do domu z głową pełną wspomnień i lekkim uśmiechem, który nie schodzi z twarzy przez następne trzy dni. I choć może nie zmieni ona kanonu literatury, to na pewno umili niejedną podróż komunikacją miejską czy wieczór pod kocem.

Z literackim pozdrowieniem, jak zawsze – z filiżanką earl greya w dłoni i stosem książek czekających na półce,
Zofia Kowalska