Właściwie bez winy – Viveca Sten audiobook – Mroczna tajemnica, która nie da ci spokoju

Próbka audiobooka

Posłuchaj próbki, aby poczuć opowieść.

Zanurz się w mroźną, pełną napięcia opowieść, która wciągnie cię jak wir zimowego sztormu. Viveca Sten, mistrzyni thrillerów, powraca z kolejną porcją dreszczyku emocji w serii “Morderstwa w Sandhamn”. Maria Seweryn, znakomita narratorka, prowadzi cię przez labirynt tajemnic, gdzie zniknięcie dziewczyny i makabryczne odkrycie w lesie splatają się w jedną, niepokojącą zagadkę. Idealne dla tych, którzy lubią mroczne klimaty i trzymające w napięciu historie z niespodziewanymi zwrotami akcji. Odkryj “Właściwie bez winy” i rozpocznij darmowe doświadczenie słuchania na ezaudioksiazki.pl już dziś.

ID: 1344546
Gatunek:

Opis

Cześć, moi drodzy miłośnicy kryminałów i audiobooków!

Dziś chciałbym podzielić się z Wami moimi wrażeniami z odsłuchania audiobooka „Właściwie bez winy” autorstwa Viveki Sten, trzeciej części serii „Morderstwa w Sandhamn”. Jeśli śledzicie mojego bloga o kulturze popularnej albo słuchacie mojego podcastu, wiecie, że uwielbiam skandynawskie kryminały za ich mroczną atmosferę i psychologiczne zawiłości. No i oczywiście nie mogłem przejść obojętnie obok tej pozycji, zwłaszcza że narrację w polskiej wersji powierzono Marii Seweryn. Ale zanim przejdziemy do szczegółów, pozwólcie, że opowiem, dlaczego ta historia tak mocno mnie wciągnęła – i to nie tylko jako fan gatunku, ale też przez osobiste skojarzenia.

Kiedy pierwszy raz włączyłem ten audiobook, od razu poczułem, że to będzie coś specjalnego. Akcja osadzona na malowniczej, a zarazem nieco odizolowanej wyspie Sandhamn w szwedzkim archipelagu ma w sobie coś, co przypomina mi wakacje z dzieciństwa nad Bałtykiem. Pamiętam, jak jako dzieciak biegałem po plażach w okolicach Helu, wyobrażając sobie, że każda zatoka kryje jakąś tajemnicę. I choć w „Właściwie bez winy” zamiast beztroskich wspomnień mamy mroczną zagadkę zniknięcia młodej dziewczyny, to właśnie ten kontrast między idyllą a grozą sprawia, że historia Viveki Sten tak bardzo mnie poruszyła. Zresztą, pisząc w zeszłym roku na blogu serię artykułów o powieściach osadzonych w realiach postkomunistycznej Polski, zauważyłem, że młodzi czytelnicy szukają historii, które łączą lokalny koloryt z uniwersalnymi emocjami. Tutaj mamy coś podobnego – Sandhamn to niby odległa Szwecja, ale poczucie izolacji i tajemnice małej społeczności są uniwersalne, czy to u nas, czy tam.

Przejdźmy do fabuły. „Właściwie bez winy” zaczyna się od dramatycznego wydarzenia – pewnego jesiennego wieczoru na Sandhamn znika młoda dziewczyna. Inspektor Thomas Andreasson, którego znamy z poprzednich części serii, prowadzi poszukiwania w trudnych warunkach sztormu. Kiedy akcja nie przynosi rezultatów, policja uznaje, że dziewczyna mogła utonąć. Ale kilka miesięcy później, gdy wyspę pokrywa śnieg, dzieci Nory Linde – przyjaciółki Thomasa z dzieciństwa – dokonują makabrycznego odkrycia w lesie. Nie chcę spoilerować, ale powiem Wam, że ten moment dosłownie zmroził mi krew w żyłach, a słuchanie tego fragmentu wieczorem, w ciemnym pokoju, to był błąd – serio, nie róbcie tego!

To, co naprawdę mnie urzekło w tej książce, to sposób, w jaki Viveca Sten buduje napięcie. Mamy tu klasyczny skandynawski kryminał, gdzie mrok nie wynika tylko z samej zbrodni, ale z relacji między bohaterami i ich wewnętrznych demonów. Nora Linde, zmagająca się z osobistymi problemami po odkryciu zdrad męża, jest postacią, z którą łatwo się utożsamić. Jej emocje są tak autentyczne, że przypomniały mi rozmowy z przyjaciółmi o tym, jak trudne bywa pogodzenie się z przeszłością. Z kolei Thomas Andreasson to detektyw, który nie jest typowym twardzielem – ma swoje słabości, co sprawia, że śledztwo wydaje się bardziej ludzkie, a nie tylko proceduralne.

Nie można też pominąć tła – wyspa Sandhamn jest niemal osobnym bohaterem tej historii. Ten kontrast między spokojem nadmorskiego krajobrazu a mrocznymi sekretami mieszkańców to coś, co znamy z innych skandynawskich kryminałów, jak choćby powieści Camilli Läckberg. Ale Viveca Sten robi to po swojemu, z wyczuciem i subtelnością, które sprawiają, że czujesz się, jakbyś sam spacerował po tych zaśnieżonych ścieżkach. To audiobook experience, które wciąga nie tylko fabułą, ale i atmosferą.

A skoro już o listening experience mowa, muszę poświęcić kilka słów narracji Marii Seweryn. Powiem szczerze – jej głos to czysta magia. Maria ma w sobie tę rzadką umiejętność modulowania tonu w taki sposób, że raz brzmi jak zrozpaczona Nora, a innym razem jak zdeterminowany Thomas. Jej interpretacja emocji jest tak przekonująca, że w niektórych momentach zapominałem, że słucham audiobooka, a nie oglądam filmu. Jako były DJ radiowy i prowadzący podcast, zwracam uwagę na takie detale jak dykcja czy tempo – i tutaj nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Audio quality jest na najwyższym poziomie, co w przypadku 11-godzinnego audiobooka ma ogromne znaczenie. Nie ma nic gorszego niż słuchanie nagrania, gdzie dźwięk trzeszczy albo narrator brzmi, jakby czytał listę zakupów. Tutaj wszystko gra – dosłownie i w przenośni.

Jeśli miałbym wskazać jakieś słabości, to może fakt, że „Właściwie bez winy” jest trzecią częścią serii, więc osoby, które nie znają poprzednich tomów, mogą czuć się nieco zagubione w relacjach między bohaterami. Ale z drugiej strony, Viveca Sten świetnie radzi sobie z wprowadzaniem nowych słuchaczy w świat Sandhamn, więc nawet jeśli to Twój pierwszy kontakt z serią, nie powinieneś mieć problemu z odnalezieniem się w historii. Druga rzecz to tempo – początek jest dość powolny, co może zniechęcić tych, którzy oczekują akcji od pierwszej minuty. Ale uwierzcie mi, warto dać tej historii szansę, bo kiedy fabuła się rozkręca, nie można się oderwać.

Porównując „Właściwie bez winy” do innych skandynawskich kryminałów, od razu nasuwają mi się skojarzenia z Camillą Läckberg i jej serią o Fjällbace. Tam też mamy małą nadmorską społeczność i sekrety, które wychodzą na jaw w najmniej oczekiwanym momencie. Jeśli lubicie Läckberg, to Viveca Sten na pewno Was nie zawiedzie. Z kolei fani Henninga Mankella mogą docenić psychologiczny wymiar postaci Thomasa Andreassona, który przypomina trochę Kurta Wallandera – zmęczonego życiem, ale wciąż zdeterminowanego detektywa. A jeśli szukacie czegoś w polskim klimacie, to myślę, że seria „Morderstwa w Sandhamn” ma w sobie coś z książek Zygmunta Miłoszewskiego – tę samą umiejętność łączenia kryminalnej intrygi z głębszym spojrzeniem na ludzką naturę.

Halo, halo, a teraz coś, o czym wszyscy myślą – dla kogo jest ten audiobook? Moim zdaniem to idealna pozycja dla fanów thrillerów psychologicznych i skandynawskich kryminałów, którzy cenią sobie historie oparte na emocjach i relacjach, a nie tylko na brutalnej akcji. Jeśli lubicie, gdy książka zostawia Was z uczuciem niepokoju i zmusza do myślenia, to „Właściwie bez winy” jest dla Was. Polecam też wszystkim, którzy szukają wciągającego audiobooka na długie jesienne wieczory – 11 godzin i 20 minut mija jak z bicza strzelił. A jeśli macie możliwość, sprawdźcie, czy nie ma gdzieś opcji na free audiobook – takie perełki warto odkrywać, nawet jeśli trzeba za nie zapłacić, ale darmowy dostęp to zawsze miły bonus.

Na koniec jeszcze kilka osobistych refleksji. Słuchanie tej historii przypomniało mi, dlaczego tak bardzo lubię audiobooki – to nie tylko sposób na poznanie fabuły, ale też na zanurzenie się w emocjach, które narrator potrafi wydobyć z tekstu. Pamiętam, jak w jednym z odcinków mojego podcastu analizowałem ekranizację „Wojny polsko-ruskiej” Doroty Masłowskiej i zastanawiałem się, jak przełożyć emocje z książki na inny nośnik. Tutaj Maria Seweryn zrobiła to mistrzowsko – jej narracja to jak film, który rozgrywa się w Twojej głowie. I choć „Właściwie bez winy” to nie polska historia, to uniwersalność tematów – zdrady, poczucia winy, konsekwencji przeszłości – sprawia, że każdy z nas może znaleźć w niej coś dla siebie. Dla mnie to był powrót do tych chwil, gdy jako dzieciak wyobrażałem sobie, że każda plaża kryje tajemnicę. I wiecie co? Po odsłuchaniu tego audiobooka znów mam ochotę pojechać nad morze i szukać zagadek – może nie tak mrocznych, jak w Sandhamn, ale równie fascynujących.

Podsumowując, „Właściwie bez winy” to audiobook, który wciąga, zaskakuje i zostawia z mnóstwem przemyśleń. To idealny wybór dla tych, którzy szukają czegoś więcej niż tylko lekkiej rozrywki – to historia, która zostaje z Tobą na długo po wyłączeniu odtwarzacza. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zanurzyć się w mroczny świat Sandhamn, to gorąco polecam – zarówno książka, jak i jej audio wersja to prawdziwe perełki w gatunku thrillerów.

Do usłyszenia przy kolejnej recenzji – trzymajcie się i dajcie znać, co sądzicie o tej historii! Wasz Tomasz Wiśniewski

Dodatkowe informacje

Autor

Lektor

Język

Polski

Długość

11H 20min