Z mgły zrodzony. Część 1 – Brandon Sanderson audiobook – Magia, intryga i bunt w mrocznym imperium

Opis

Cześć, miłośnicy fantastyki i dźwiękowych opowieści!

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o “Z mgły zrodzony” Brandona Sandersona, nie miałem pojęcia, że czeka mnie taka przygoda. Jako człowiek, który na co dzień zanurza się w kulturze popularnej – od filmów po gry wideo – wiedziałem, że seria “Ostatnie Imperium” to coś, co muszę sprawdzić. I wiecie co? Nie zawiodłem się ani trochę! Audiobook w wykonaniu Marcina Popczyńskiego to prawdziwa perełka, która wciąga od pierwszych minut i nie puszcza aż do samego końca – a to przecież tylko pierwsza część tej epickiej sagi!

Już sama historia ma w sobie coś magnetycznego. Wyobraźcie sobie świat, w którym popiół sypie się z nieba jak szary śnieg, kwiaty to tylko odległe wspomnienie, a skaa – zniewolony lud – żyją w cieniu tyranii Ostatniego Imperatora. To mroczne, ale fascynujące tło, które Sanderson maluje z precyzją godną mistrza. I nagle pojawia się Kelsier – złodziejaszek z bliznami na duszy i ciele, który odkrywa w sobie moce Zrodzonego z Mgły. Jego plan obalenia Imperatora to nie tylko walka o władzę, ale i o nadzieję – coś, co w tym świecie dawno przepadło. Jeśli lubicie “Grę o tron” Martina, ale z większą dawką magii i szybszym tempem, to “Z mgły zrodzony” was pochłonie.

Pamiętam, jak kiedyś pisałem na blogu o bestsellerach w Polsce – o tym, co sprawia, że dana historia trafia do serc czytelników. Często chodzi o emocje, o to poczucie, że bohaterowie są nam bliscy, mimo że żyją w zupełnie innym świecie. Tutaj Sanderson osiąga to bez wysiłku. Kelsier to taki typ, którego chciałbym zaprosić na piwo i pogadać o życiu – a potem przypomnieć sobie, że to jednak dość niebezpieczny gość! Jego buntownicza natura i charyzma przywodzą na myśl naszych polskich bohaterów romantycznych, trochę jak Mickiewiczowski Konrad Wallenrod, tylko z mgłą i stalą zamiast szabel i ballad.

A teraz przejdźmy do tego, co w audiobooku najważniejsze – czyli do Marcina Popczyńskiego. Powiem wprost: ten człowiek to geniusz mikrofonu. Jego głos jest jak dobrze nastrojony instrument – raz brzmi ciepło i spokojnie, a raz tnie powietrze jak ostrze miecza. Dialogi w jego wykonaniu to czysta przyjemność – każdy bohater ma swój charakter, swoją melodię. Słuchałem kiedyś opinii, że niektórzy narzekają na jego zmienność tonu w dialogach, ale dla mnie to atut. Dzięki temu czujesz, jakbyś siedział przy ognisku i słuchał opowieści starego bajarza, a nie tylko przewijał kolejną książkę w tle. Choć przyznaję – jeśli ktoś woli bardziej stonowaną narrację, może na początku kręcić nosem. Ale dajcie mu szansę, a przekonacie się, że to głos, który idealnie pasuje do tego mrocznego, pełnego intryg świata.

Co mnie szczególnie urzekło? System magii. Allomancja – sztuka połykania metali i wykorzystywania ich do nadprzyrodzonych wyczynów – to coś, co wyróżnia Sandersona na tle innych twórców fantasy. To nie jest очередna różdżka i zaklęcia, tylko precyzyjnie skonstruowany mechanizm, który działa jak zegar szwajcarski. Jako fan gier RPG, od razu wyobraziłem sobie, jakby to było rzucać kośćmi i odpalać te moce w kampanii z kumplami. A do tego ta cała polityczna gra – intrygi, zdrady, sojusze – to jak serial “House of Cards”, tylko z mgłą i pelerynami.

Nie wszystko jest jednak idealne. Pierwsze godziny mogą wydawać się wolniejsze – bohaterowie dużo gadają, a akcja potrzebuje czasu, żeby się rozkręcić. Pamiętam, jak na jednym z odcinków mojego podcastu analizowałem adaptację “Wojny polsko-ruskiej” i mówiłem, że tempo narracji to klucz do trzymania widza czy słuchacza. Tutaj początek może niektórych zniecierpliwić, ale uwierzcie mi – warto przeczekać. Gdy historia rusza z kopyta, nie ma już odwrotu. Inna sprawa to podział na dwie części – trochę jak z filmami, które tną na pół, żeby wyciągnąć więcej z widza. Rozumiem to od strony wydawniczej, ale jako słuchacz wolałbym całość w jednym rzucie.

Porównując “Z mgły zrodzony” do innych audiobooków fantasy, które miałem okazję słuchać, stawiam go wysoko – może nie na poziomie “Wiedźmina” Sapkowskiego w wykonaniu Fronczewskiego (bo to jednak inna liga emocji i polskości), ale na pewno obok “Archiwum Burzowego Światła” tego samego Sandersona. Popczyński robi tu robotę na poziomie mistrzowskim, a historia ma w sobie ten powiew świeżości, którego czasem brakuje w bardziej klasycznych opowieściach.

Komu polecam? Fanom epickiej fantastyki, którzy lubią zanurzyć się w świat na kilkanaście godzin i nie boją się złożonych intryg. Jeśli szukacie czegoś, co wciągnie was jak dobry serial na Netfliksie, a do tego brzmi świetnie w słuchawkach – to jest to. A najlepsze? Możecie złapać ten audiobook za darmo na niektórych platformach – wystarczy poszukać, a słuchanie nic was nie kosztuje!

Do usłyszenia przy kolejnej dźwiękowej przygodzie, Tomek Wiśniewski
Tomasz Wiśniewski