Z mgły zrodzony. Część 2 – Brandon Sanderson audiobook – Epicka walka o wolność w mrocznym świecie magii

Opis

Cześć, miłośnicy fantastyki i dźwiękowych przygód!

Kiedy pierwszy raz usłyszałem o „Z mgły zrodzony. Część 2” Brandona Sandersona w formie audiobooka, wiedziałem, że to będzie coś wyjątkowego. Jako człowiek, który od lat zanurza się w kulturze masowej – od książek po filmy i podcasty – nie mogłem przejść obojętnie obok kolejnej części serii „Ostatnie Imperium”. I wiecie co? Nie zawiodłem się ani trochę. To nie jest zwykła kontynuacja – to prawdziwa petarda, która wciąga jak bagno na Polesiu i nie puszcza aż do ostatniej minuty. A wszystko to w mistrzowskim wykonaniu Marcina Popczyńskiego, który swoim głosem potrafi ożywić nawet najbardziej ponury świat pokryty popiołem.

Zacznijmy od tego, co mnie osobiście uderzyło w tej historii. Pamiętam, jak kiedyś pisałem na blogu o tym, co sprawia, że pewne książki stają się w Polsce kultowe. Analizowałem wtedy powieści osadzone w trudnych realiach historycznych, ale z nowoczesnym twistem – coś, co młodzi ludzie u nas uwielbiają. „Z mgły zrodzony” ma w sobie podobną magię: opowiada o niewolnictwie, walce o wolność i intrygach, ale robi to w sposób, który nie pozwala oderwać słuchawek. Ten świat, gdzie popiół sypie się z nieba jak śnieg w styczniu na Podlasiu, a skaa żyją w cieniu tyranii Ostatniego Imperatora, jest tak sugestywny, że czujesz go w kościach. Dla mnie, jako kogoś, kto dorastał w latach 90., kiedy fantastyka w Polsce dopiero raczkowała, to jak powrót do tych chwil, gdy odkrywałem Sapkowskiego czy Dukaja – ale w zupełnie nowej, epickiej odsłonie.

Sama fabuła? Jeśli czytaliście pierwszą część, wiecie, że Sanderson nie bawi się w półśrodki. Tu mamy Vin, która rozwija swoje moce Zrodzonej z Mgły, i Kelsiera, który knuje jak lis, by obalić imperium. Ale „Część 2” to nie tylko kontynuacja – to zamknięcie pewnego etapu. Jak zauważył jeden z czytelników, Wojciech, wątek główny zostaje domknięty, co jest rzadkie w seriach fantasy. Nie musisz więc brnąć przez dziewięć tomów, żeby poczuć satysfakcję – choć, powiedzmy sobie szczerze, po tym audiobooku raczej nie odpuścisz reszty. Intryga jest tu gęsta jak barszcz na wigilię, a zwroty akcji sprawiają, że serce bije szybciej niż podczas finału mundialu.

A teraz o tym, co dla audiobooka kluczowe – lektor. Marcin Popczyński to absolutny majstersztyk. Jego głos jest jak dobrze nastrojony instrument: raz spokojny i melancholijny, gdy opisuje niewolnicze życie skaa, a raz pełen pasji, gdy Vin walczy o przetrwanie. Pamiętam, jak na moim podcaście analizowałem adaptację „Wojny polsko-ruskiej” i zachwycałem się, jak dobrze można oddać ducha książki w innym medium. Tutaj mamy podobny przypadek – Popczyński nie tylko czyta, on gra. Każda postać ma swój charakter, a jego intonacja sprawia, że czujesz się, jakbyś siedział przy ognisku i słuchał najlepszego bajarza w okolicy. Audio jest czyste, bez szumów – słuchasz i zapominasz o świecie.

Co wyróżnia tę książkę na tle innych? Jeśli lubicie „Grę o tron”, ale z większą dawką magii i mniej rozwlekłą fabułą, to „Z mgły zrodzony” jest dla Was. Sanderson buduje świat z precyzją zegarmistrza – system magii oparty na metalach jest tak dopracowany, że aż chce się o nim dyskutować przy piwie z kumplami. Do tego postacie – wyraziście zarysowane, pełne życia, a nie płaskie jak naleśnik. Vin to nie jest kolejna „wybranka” z przypadku; to dziewczyna z krwi i kości, która walczy o swoje miejsce w świecie. A Kelsier? No cóż, powiedzmy, że to typ lidera, za którym poszedłbyś w ogień – i to dosłownie.

Nie obyło się jednak bez drobnych zgrzytów. Momentami akcja zwalnia, jakby Sanderson chciał nam dać oddech przed kolejnym ciosem. Dla mnie, jako fana szybkich zwrotów, to czasem wybijało z rytmu – ale nie na tyle, by rzucić słuchawki w kąt. Niektórzy mogą też narzekać, że świat jest zbyt ponury – popiół, niewola, brak kwiatów… Ale przecież o to chodzi w tej historii: o walkę z beznadzieją. I w tym audiobooku tę walkę słychać w każdym słowie.

Porównując do innych dzieł, „Z mgły zrodzony” ma w sobie coś z rozmachu Tolkiena, ale podanego w bardziej dynamicznym, współczesnym stylu. To nie jest fantasy dla tych, co lubią rozwleczone opisy krajobrazów – tu liczy się akcja i emocje. Jeśli słuchaliście „Imienia wiatru” Rothfussa w audiobooku, to wiecie, o czym mówię – podobna wciągająca energia, choć Sanderson stawia bardziej na epickość niż poetyckość.

Komu polecam? Fanom fantastyki, którzy szukają czegoś więcej niż sztampowe smoki i elfy. Tym, co kochają dobrze opowiedziane historie i nie boją się zanurzyć w świat, gdzie nadzieja rodzi się z popiołu. A jeśli cenicie audiobooki za to, jak lektor potrafi tchnąć życie w tekst – nie znajdziecie nic lepszego. Plus, hej, to darmowy audiobook – czego chcieć więcej?

Na koniec powiem tak: „Z mgły zrodzony. Część 2” to nie tylko słuchowisko – to przeżycie. Dla mnie, jako blogera i podcastera, to przypomnienie, dlaczego kocham opowieści. Słuchając, czułem się jak kiedyś, gdy jako dzieciak z wypiekami na twarzy czytałem pod kołdrą z latarką. I za to Sandersonowi i Popczyńskiemu należy się porządny ukłon.

Do usłyszenia przy kolejnej historii, fani dobrego słowa i dźwięku! Tomasz Wiśniewski